Zadziwiające, jak łatwo jadąc w grupie zacząć robić głupstwa, których nigdy nie popełniłoby się w czasie samotnej przejażdżki. Szybkość jest nierozerwalnie związana z samooceną, a samoocena z tym, jak oceniają nas inni. Wielu z nas zaryzykuje raczej poważny wypadek niż uznanie za ślamazarnego, czyli niewyrobionego motocyklistę. Kiedy ktoś wyprzedza nas na pełnym gazie i ścina tuż przed naszym nosem, budzi się w nas chęć, żeby odkręcić manetkę gazu do oporu i „pokazać mu, jak się jeździ”.
Niebezpieczeństwo związane z jazdą w grupie polega m.in. na tym, że mamy odruch trzymania się w stałej odległości od tylnego błotnika osoby jadącej przed nami. Zwykle oznacza to, że koncentrujemy się na kierownicy i gazie, lekceważąc całą resztę zasad ważnych dla płynnej jazdy i minimalizowania ryzyka. Bardzo często zdarza się, że drugi lub trzeci motocyklista jadący w grupie starając się utrzymać za prowadzącym ląduje na ziemi. Wiele razy widziałem włączanie się do ruchu niewielkich grupek, składających się z trzech do sześciu motocyklistów — ci, którzy jechali ostatni, byli tak skupieni na „pilnowaniu ogona” kolegi jadącego z przodu, że wyjeżdżali z parkingu nawet nie sprawdzając, czy coś nie nadjeżdża.
Kiedy jedziemy krętą drogą w grupie motocyklistów, najlepiej pozwolić jadącemu przed nami oddalić się na większą odległość tak, abyśmy stracili go z oczu. Wtedy można przestać myśleć o pozycji w grupie i po prostu jechać przed siebie, samemu wybierając, po jakiej linii jechać, kiedy hamować, a kiedy dodawać gazu i z jaką maksymalną szybkością wchodzić w „ślepy zakręt”. Zaletą takiej taktyki jest także to, że nie mamy odruchu ścigania się z kumplem jadącym przed nami. A w dodatku okazuje się, że jeśli zostaniemy w tyle o 4 czy 5 sekund w stosunku do prowadzącego, to na miejsce dojedziemy najczęściej te same 4 czy 5 sekund później niż on, nie narażając się na niepotrzebne ryzyko.
Dodatkową korzyścią ze stosowania tej metody jest także ewentualne odkrycie, że trzech czy czterech kumpli, z którymi wybrałeś się na przejażdżkę, nie akceptuje twojego stylu jazdy. Może powinieneś wrócić do sklepu i wymienić ich na innych? A jeżeli to właśnie ty najczęściej prowokujesz innych do wyścigów, to może warto raczej poszaleć na zamkniętym torze zamiast na publicznej drodze narażać życie swoje i innych.
„Błędni kierowcy”
Kilka lat temu pewien kierowca minivana, który od dłuższego czasu siedział mi na ogonie, ale nie mógł wyprzedzać z uwagi na podwójną ciągłą linię, podjechał w końcu bardzo blisko mnie, jadąc „okrakiem” po podwójnej ciągłej. Choć na tym odcinku obowiązywało ograniczenie do 90 km/godz., moim BMW z wózkiem bocznym jechałem 100 km/godz. Mimo to kierowca minivana chciał mi coś przekazać. Może brzmiało to: „Dosyć tego, blokujesz mi drogę” albo „Na takiej drodze nie ma miejsca dla motocykli”, a może po prostu „Zjedź mi z drogi, motocyklisto, albo…”. Takie agresywne zachowania irytują mnie, jednak znacznie bardziej boję się kierowców, którzy przekraczają środkową lub boczną linię albo nagle zmieniają szybkość bez żadnej wyraźnej przyczyny.
Przypuszczam, że tacy kierowcy po prostu nie są skupieni na jeździe, lecz błądzą gdzieś myślami. Czasami takie zachowanie może również oznaczać, że w ogóle nie myślą, bo ich mózgi przyćmione są narkotykami lub alkoholem. Tak czy owak, to przerażająca sytuacja, kiedy z przeciwka jedzie taki „błędny kierowca”, suma waszych szybkości przekracza 160 km/godz., a jedyne, co was oddziela, to podwójna biała linia namalowana pomiędzy pasami ruchu…
Nieważne, czy zachowanie „błędnego kierowcy” wynika z agresji, bezmyślności czy alkoholu — jeśli nie zjedziesz , mu z drogi, może być kiepsko. Warto wiedzieć, że jest kilka takich miejsc na drodze, w których kierowcy częściej przekraczają linię środkową. Wystarczy zwrócić na nie uwagę i tak kierować motocyklem, aby ich unikać.
Wyobraź sobie takiego Błędnego Bolka, który nie rozumie, jak ważne jest wchodzenie w zakręt po zewnętrznej. Mniej więcej w połowie zakrętu Bolek nagle zdaje sobie sprawę z tego, że droga zakręca ciaśniej niż jego motocykl! Ale wtedy oczywiście jest już za późno, żeby uniknąć wizyty na przeciwległym pasie ruchu. I wyobraź sobie, że właśnie nadjeżdżasz z przeciwka i widzisz Błędnego Bolka wpadającego siłą rozpędu na twój pas ruchu, mniej więcej w dwóch trzecich długości zakrętu. Spróbuj zmienić punkt widzenia — wyobraź sobie tę scenę nie „z góry”, jak na rysunku, ale tak, jakbyś widział ją zbliżając się do zakrętu. Palcem wskazującym pokaż obszar, w którym pojawiłby się Błędny Bolek. A teraz prawą rękę zaciśnij w pięść i mocno walnij się w czoło z głośnym okrzykiem: „NIE! NIE!”. Bo to jest dokładnie ta strefa, którą powinieneś ominąć wchodząc w zakręt!