Odruchowe reakcje.
Jedna z najważniejszych lekcji, jakich udzieliło mi życie, brzmiała: w niebezpiecznych sytuacjach działamy odruchowo. Jechałem kiedyś samotnie nocą przez odludne rejony stanu Oregon. Nagle światło mojego reflektora odbiło się w oczach zwierzęcia stojącego przy drodze. Odpuściłem gaz, lekko nacisnąłem hamulce — Oregon to kraina jeleni, a jedną z najlepszych metod uniknięcia zderzenia z dużym zwierzęciem jest zatrzymanie motocykla zanim do niego dojdzie. Dopiero potem pomyślałem, że oczy były za nisko jak na jelenia. Nieważne — jeleń, szop czy skunks, zdecydowanie nie chciałem na niego wpaść.
Kiedy zobaczyłem, że oczy nagle przemieszczają się na środek drogi, moja ręka automatycznie zaczęła naciskać na dźwignię hamulca, ciężar mojego BMW oparł się bardziej na przednim kole, nacisnąłem mocniej, blokując przednie koło tak, że było na granicy poślizgu. Kilka metrów dalej zwierzę dostało się wreszcie w światło reflektora i ujrzałem ogromnego jeżozwierza, który truchtał w stronę linii środkowej drogi, a potem, zmieniwszy zdanie, zawrócił i popędził z powrotem na pobocze. Kiedy „iglak” zszedł wreszcie z drogi, moja ręka zwolniła hamulec, zawieszenie ustabilizowało się, dodałem gazu i ruszyłem.
To, co zawsze mnie zadziwia: nie przypominam sobie, żebym podjął świadomą decyzję o ostrym hamowaniu. Moja prawa ręka po prostu nacisnęła na hamulec, jakby sterowało nią jakieś tajemnicze urządzenie wykrywające zwierzęta na drodze, zaprogramowane tak, aby zatrzymać się na jak najkrótszym odcinku nie tracąc równowagi. No jasne — każdy z nas wyposażony jest w takie urządzenie. Zamontowane jest mniej więcej pomiędzy uszami. W sytuacjach niebezpiecznych mózg nie ma czasu „myśleć” — powtarza po prostu schematy postępowania, jakie dotychczas sobie wyrobiliśmy. Jeśli zawsze używamy przedniego hamulca i jeśli hamowaliśmy gwałtownie wystarczająco często, aby wyczuć granicę, za którą można wpaść w poślizg, nasz mózg ma dobry program awaryjny do wykorzystywania w niebezpiecznych sytuacjach.
Morał z tej historii jest prosty: musimy bez przerwy ćwiczyć nasze odruchy, jeśli chcemy, aby w trudnej sytuacji pomogły nam przeżyć. Jeżeli chcesz radzić sobie na sypkiej nawierzchni albo w sytuacji, kiedy wyjeżdżający zza „ślepego zakrętu” motocyklista pakuje się na twój pas, musisz ćwiczyć pokonywanie zakrętów na gazie, przeciwskręt i właśnie ostre hamowanie. Musisz także nauczyć się wchodzić w zakręty po takiej linii, żeby maksymalizować przyczepność.
Innymi słowy — nie ma „magicznych metod” radzenia sobie z niebezpiecznymi sytuacjami; sztuczek, które „wyciągasz z kapelusza”, kiedy coś idzie nie tak. Są tylko dobre nawyki i umiejętności, które ćwiczysz codziennie na drodze. A jeśli przyjmiemy, że musimy ćwiczyć zwykłe fizyczne odruchy, uświadommy też sobie, że warto również wyrabiać i ćwiczyć prawidłowe sposoby myślenia i oceny sytuacji tak, aby i one stały się odruchami.
Drogi i ulice pełne są pułapek czyhających na nieostrożnych motocyklistów. Wyboje, wyrwy w asfalcie, luźna nawierzchnia i jej nagłe zmiany, stalowe tablice odbijające światło prosto w oczy, śliskie strzałki wyklejone na jezdni, rozlany olej… Czasami droga wznosi się lub opada właśnie w miejscu, gdzie przecina ją niestrzeżony przejazd kolejowy. A ten zakręt, do którego właśnie się zbliżasz — skąd wiesz, że nie zacieśnia się i nie zmienia kierunku w połowie swojej długości, tam, gdzie w tej chwili nie sięga twój wzrok? Ze najbliższe skrzyżowanie nie ma dodatkowych odjazdów albo że nie spotyka się na nim na przykład pięć różnych ulic? Pasy ruchu mogą znikać bez ostrzeżenia. Znaki drogowe bywają ustawione w takiej odległości od skrzyżowań, że mylą każdego kierowcę. Znak stopu przed niebezpiecznym przejazdem może być kompletnie zasłonięty nieprzyciętymi gałęziami albo namalowany na asfalcie dokładnie w miejscu, w którym nie możesz go zobaczyć, bo oślepiają cię promienie wschodzącego słońca.
Doświadczeni motocykliści uwzględniają takie możliwości. Są doświadczeni właśnie dlatego, że zwykle jeżdżą nieco poniżej granicy swoich możliwości; że starają się rzetelnie oceniać sytuację na drodze; że uważnie przyglądają się wszystkim dziwnym zdarzeniom; wreszcie dlatego, że unikają nagłych, impulsywnych zachowań. Jeśli gwałtownie przecinasz trzy pasy ruchu, żeby skręcić tam, gdzie chcesz, to znak, że twój motocykl jest szybszy niż twoja ocena sytuacji na drodze. Nagłe, niespodziewane manewry sprawiają, że nie masz dodatkowego czasu na reakcję, przestrzeni na ucieczkę, zapasu przyczepności, które mogłyby cię uratować w przypadku trafienia na ewentualną pułapkę. Doświadczeni motocykliści nie stają na światłach tuż za zderzakiem samochodu jadącego przed nimi, bo wiedzą, że kierowca może przez pomyłkę wrzucić wsteczny bieg i cofnąć się o pół metra albo może się okazać, że pod jego samochodem kryje się otwarta studzienka kanalizacyjna.